Co roku na świecie umiera 114 000 kobiet chorujących na nowotwór jajnika. Rak ten stanowi trudny problem w ginekologii onkologicznej, pomimo dużych wysiłków zmierzających do jego wczesnego wykrycia. Objawy choroby zazwyczaj są słabo wyrażane i najczęściej mają charakter nieswoisty.
Jak więc wyprzedzić cichego zabójcę? Kontrolować swoje zdrowie.
Wczesny rak jajnika może być wykryty podczas rutynowego badania lekarskiego. USG, tomografia lub pomiar markerów nowotworowych pomagają ujawniać złośliwe zmiany nowotworowe.
Mówimy o tym głośno szczególnie dzisiaj, bowiem ósmego maja przypada Światowy Dzień Walki z Rakiem Jajnika.
Swoją historię opowiedziała nam jedna z mieszkanek naszego powiatu. Zgodnie z Jej wolą pozostaje anonimowa.
fot. pixabay.com
Diagnoza: Rak jajnika.
Przychodzi niespodziewanie. Nie patrzy na wiek, status społeczny czy wykształcenie. Z trwogą obserwujemy obniżenie granicy wiekowej w chorobach nowotworowych.
W social media znajdujemy ogrom profili z hasztagiem rak jajnika. Otwieramy szeroko oczy i dostrzegamy, że te młode, piękne kobiety, które dopiero weszły w dorosłe życie, toczą walkę o swoje życie. Przeglądamy inne konta. Eleganckie, spełnione zawodowo, z gromadką dzieci Panie, zmagają się z tym samym nowotworem. Czyjaś znajoma, sąsiadka, babcia, żona czy mama…
Miałam 35 lat, kiedy mój świat na chwilę się zatrzymał. Dowiedziałam się, że choruję na raka piersi. Był szok i niedowierzanie. Wzięłam się w garść. Miałam dwoje małych dzieci, wiedziałam, że dla nich zrobię wszystko. Udało się! Po operacji, chemioterapii i hormonoterapii mogłam odetchnąć z ulgą. Jestem zdrowa!
Jednak po dwóch latach moje spokojne życie zostało zrujnowane przez kolejną diagnozę, której się nie spodziewałam: rak jajnik. Znowu onkologia. Kiedy zaczęłam odczuwać dziwne bóle zlokalizowane w podbrzuszu, intuicyjnie postanowiłam wykonać badanie markerów nowotworowych. Oczywiście badałam się, kontrolowałam swoje zdrowie. Jednak pierwsze symptomy, które były niejednoznaczne, skłoniły mnie do poszerzenia diagnostyki. Moje wewnętrzne JA mówiło mi, że coś jest nie tak. Niestety, nie myliło się. Markery były podwyższone, co mogło świadczyć o raku jajnika. Udałam się do ginekologa, który potwierdził obecność podejrzanej zmiany- wspomina nasza rozmówczyni
Wczesne wykrycie zmiany to szansa na wyleczenie się z choroby nowotworowej. Istnieją skuteczne metody wczesnego rozpoznawania raka. Sposobem najprostszym jest samokontrola oraz badania przesiewowe. Należy również pamiętać, że nie zawsze podwyższenie markerów nowotworowych oznacza zmianę złośliwą, lecz powinno nas to skłonić do wizyty u specjalisty.
fot. pixabay.com
Co dalej? Losie pomóż mi...
Czy miałam żal do losu...? Nowe, niezależne zachorowanie i to po dwóch latach od raka piersi... Myślę, że bardziej zawiedziona i rozgoryczona byłam w trakcie pierwszego onkologicznego leczenia. Przy rozpoznaniu nowotworu złośliwego jajnika wiedziałam już na czym to polega. Chociaż było ciężej niż wcześniej i trudniej niż myślałam. Jednak czasem dzieją się w życiu rzeczy niewytłumaczalne. Znajdujemy się w trudnej sytuacji, nie wiemy, którą drogę wybrać, gdzie się udać po pomoc, co zrobić, a życie stawia na naszej drodze odpowiednie osoby i gotowy plan.
Podczas badań w laboratorium, w trakcie rozmowy z pielęgniarką, usłyszałam historię jej znajomej, która również leczyła się na raka jajnika. Po nitce do kłębka trafiłam pod skrzydła polecanego specjalisty. Taki prezent a może zadośćuczynienie od losu? Nie wiem. Dostałam jasny znak z góry, że idę dobrą drogą.
Pojechałam na wizytę. Lekarz, robiąc badanie ultrasonograficzne, nie miał wątpliwości z czym walczymy. Po kilku dniach byłam już na oddziale i przygotowywałam się do operacji. Ciężkie przeżycie. Długi i trudny zabieg chirurgiczny, ale nie poddawałam się. Mogłam rozpocząć chemioterapię podawaną jednocześnie dootrzewnowo oraz dożylnie. Czułam, że taki schemat leczenia pomoże mi odzyskać zdrowie.
Bywały trudne dni, kiedy nie byłam w stanie wstać z łóżka, ale kiedy moje dzieci wychodziły do przedszkola, wstępowały we mnie nowe sił. Do dzisiaj zastanawiam się, skąd miałam w sobie tyle energii, żeby mimo złego samopoczucia i ciągłych mdłości, z uśmiechem pomóc dzieciom uszykować się do wyjścia. Bycie mamą to największy dar, który ratował mnie z objęć poduszki i koca. Byłam szczęśliwa...
Życie biegło dalej. Wizyty w szpitalu, chemia, która przybliżała mnie do wygranej nad rakiem, rodzina. Moja nowa rzeczywistość. Przeszłam przez leczenie. Wszystko wydawało się wracać do stanu sprzed choroby...
Minęło dwa lata wyrwane rakowi. Przeczuwałam, że coś się dzieje. Dzięki mojej czujności i szybkiej reakcji, w odpowiednim momencie został wykryty nawrót nowotworu. Tym razem zagościł w moim węźle. Nie dowierzałam, że to się znowu dzieje. Znowu operacja. Znowu chemioterapia. Wierzyłam w swoje przeczucia i przede wszystkim w siebie. Sił dodawała mi rodzina i niesamowici lekarze – ze łzami opowiada nasza bohaterka
„Życie jest cudem”
Największą siłą dla mnie była rodzina. Doceniłam czas z dziećmi. Mimo choroby cieszyłam się, że jestem z nimi. Pamiętam, jak bardzo pragnęłam mieć możliwość wyjść z nimi na spacer, aktywnie spędzać czas, poświęcać każdą sekundę na bycie blisko... Mój mąż opiekował się mną, maluchami i całym domem. Moja siostra była obecna na każdym etapie leczenia. Z nimi wiedziałam, że wygram. Otrzymałam od nich ogromne wsparcie: godziny rozmów, przejechane kilometry, szukanie pomocy i podanie chusteczki – za co im z całego serca dziękuję. Nie potrafię opisać tego co dla mnie zrobili. Uratowali mnie. Wiara w Boga również dodawał sił. Modlitwa była oczyszczająca.
Dla mnie życie jest cudem. Zawsze to powtarzam. Nie planuje, żyje dniem dzisiejszym, bo każdy dzień to nowa historia. Nie myślę, co będzie za rok, dwa czy pięć. Skupiam się na teraźniejszości, na najważniejszej wartości- na moich najbliższych. Dziękuję Bogu za każdą chwilę i proszę nieśmiało o każdą następną- dodaje
fot. pixabay.com
Dziękujemy za pełną wzruszeń rozmowę. Życzymy dużo zdrowia i wspaniałego każdego kolejnego dnia.